sobota, 19 września 2015

W pizzerii Freddy Fazbear's Pizza Rozdział II Foxy i Balonowy Chłopiec atakują! cz III/III

Poszliśmy do sali ze sceną. Animatroniki stały na swoich miejscach. Wyglądały na bardzo zmęczone. Ciekawiło mnie czemu. Fritz majstrował coś przy Toy Freddy'm. Kiedy tylko weszliśmy, chłopcy przywitali nas zmęczonymi głosami. Wyglądało na to, że oni też mieli ciężką noc...
-Co się stało Freddy'emu?-zapytałam, widząc przygłupią minę bota.
-Eeeh... Jeremy uderzył go latarką w nos, całkowicie niechcący, kiedy odwracał się, żeby sprawdzić korytarz. Freddy akurat stał przed biurkiem i oberwał w nos. Teraz coś mu się poprzewracało i ciągle stoi z tą głupią miną i co jakiś czas się śmieje.
Spojrzałam na Jeremy'ego, a on uśmiechnął się nerwowo. Szczerze mówiąc, Freddy'emu się należało. Ale to już nieważne...
Nagle przypomniałam sobie o Foxy'm i Balloon Boy'u. Poszłam do Pirate Cove. Ku mojemu zdziwieniu zasłony nie ruszały się, a zza nich nie dochodził żaden najmniejszy dźwięk. Nerwica minęła, pomyślałam uśmiechając się.
-Cześć, przepraszam za wczoraj.-usłyszałam zza zasłon.
-Cz-cześć... Nic nie szkodzi, każdy ma swoje nastroje... Chwila. Ja cię rozumiem?
-Jakbyś mnie nie rozumiała to byś ze mną nie rozmawiała, no nie?-powiedział Foxy wyglądając zza zasłony.-Pamiętasz, kiedy zabolała cię głowa i przyłożyłaś rękę do skroni? Wtedy błagałaś mnie, żebym sobie poszedł. Zrozumiałem cię.
-J-jejku, nie wiedziałam, że mam taką zdolność! Często spotykasz takiego kogoś?
-Nie... Niestety... Nikt nie posiada takiej zdolności, jak ty, a poza tym wszyscy się nas boją od incydentu z tym dzieckiem...
-Szkoda... Nie jesteście wcale źli. Prawda?
-Nie... My jesteśmy dziećmi uwięzionymi w kostiumach. Połowa naszej duszy jest dobra, a ta druga raczej nie i czasem tracimy nad sobą kontrolę.
-To smutne...
Rozmawiałam z Foxy'm, kiedy do Pirate Cove przyszedł Mike. Wyglądał na przerażonego, kiedy usłyszał mój animatronikowy głos. Kilka minut później przyszli Phone Guy, Jeremy, Fritz i Vincent z Mike'em na czele. Wszyscy wyglądali na zszokowanych i przyglądali mi się. A ponieważ nie lubię, gdy ktoś mi się przygląda (zwłaszcza, jak robi to kilku chłopców), zrobiłam się różowa na twarzy i nieśmiało zapytałam o co chodzi.
-Ty umiesz rozmawiać z animatronikami? Czemu nam nie powiedziałaś?-zapytał Jeremy.
-W-wiesz, ja sama o tym nie wiedziałam...
-Yar, ale to chyba dobrze, że będziesz mogła z nami porozmawiać, prawda?-zapytał Lisiasty.
-Ay Foxy! Bardzo się z tego cieszę!-odpowiedziałam z uśmiechem.
-Wiem już, dlaczego chłopaki tak dziwnie na ciebie patrzą.
-Czemu?
-No bo oni słyszą tylko nasz animatronikowy głos, te skrzeczenie maszyny... a ty słyszysz mnie normalnie.
-Aaa no tak, nie pomyślałam...
Rozmawialiśmy do 8:00. Póżniej wróciliśmy na backstage. Gadaliśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. I tak upłynęły 2 godziny do otwarcia. Dzisiaj piątek, więc Pizzeria będzie zamykana wcześniej, o trzy godziny. Kiedy wybiła 10:00, pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Mike, Vincent i Fritz zostali na dziennej warcie. Byłam już przy wyjściu, kiedy podszedł do mnie Phone Guy.
-Hej, nie masz nic przeciwko, żebym cię odprowadził?
-Nie, w porządku.-powiedziałam z uśmiechem, a Phone również się uśmiechnął.
Przez całą drogę rozmawialiśmy o mojej zdolności i o jej zaletach.
-Będziesz mogła poprosić animatroniki, żeby nas nie zabijały.
-Noo i będziemy mogli spokojnie trzymać wartę.-uśmiechnęłam się na samą myśl o tym.
-O i jeszcze może uda ci się namówić Balona, żeby przestał ciągnąć Jeremy'ego za włosy, przy okazji Freddy'ego też żeby przestał zabierać mi okulary, bo bez nich prawie nic nie widzę!
-Nie martw się, spróbuję.
-Hejka!-usłyszałam znajomy głos.
-O hej! Co tam?-to Ann i Louise siedziały na ławce pod drzewem.
-Okey, jakoś leci, a jak u ciebie? Co w pracy?-zapytała Ann.
-W porządku...
-A kim jest ten przystojniak?-zachichotała Louise spoglądając na Phone'a.
Phone Guy zarumienił się i odwrócił wzrok w inną stronę.
-To jest mój przyjaciel, Phone Guy. Pracujemy razem na jednej zmianie. Jest bardzo nieśmiały.-dodałam po cichu.
-Coś jak ty, no nie?-zaśmiała się Louise.
-Może i tak, a może i nie, ale to nic nie zmienia.-powiedziałam różowa na twarzy.
Nagle usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego szkła. Rozejrzeliśmy się wkoło, ale nie zauważyliśmy nic podejrzanego.
-Przepraszam, to tylko mój telefon... Muszę zmienić dźwięk powiadomień, bo Mark znowu bawił się moim telefonem... Oops, będziemy musiały już iść, bo Larry nas wzywa... Narazie, może jeszcze się zobaczymy.
Dziewczyny odeszły, a my ruszyliśmy dalej. Kiedy dotarliśmy na miejsce, Phone Guy powiedział:
-Musisz porządnie dzisiaj wypocząć, bo dziś zacznie się prawdziwy koszmar.
-Spoko, ty też powinieneś odpocząć po dzisiejszej warcie. Do zobaczenia.-powiedziałam z uśmiechem.
-Dzięki za radę, do zobaczenia.-odpowiedział Phone również się uśmiechając.
Weszłam do domu i od razu udałam się do swojego pokoju.
-I jak po pracy?-usłyszałam głos mamy dochodzący z kuchni.
-Okey, tylko jestem bardzo zmęczona, a muszę się wyspać, bo dzisiaj zaczyna się prawdziwy koszmar. W końcu to trzecia noc. W poprzednich się nic ciekawego nie wydarzyło, więc w trzeciej musi, no nie?
-No tak, masz rację. Słuchaj, o 3:00 nad ranem mam samolot do Hiszpanii. Wiesz, szkolenie. Nie będzie mnie przez miesiąc.
-Dobra, dam sobie radę, w końcu jestem już duża.-zaśmiałam się.
Mama wróciła do swoich zajęć, a ja poszłam do łazienki. Miałam ochotę na gorącą, relaksującą kąpiel po tych wszystkich wydarzeniach... Po kąpieli byłam już tak zmęczona, że od razu, kiedy tylko położyłam się do łóżka, zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz