piątek, 16 października 2015

W pizzerii Freddy Fazbear's Pizza Rozdział III: Stare animatroniki cz I/II

Obudziłam się o 15:00. Szybko wstałam i uczesałam włosy. Czesanie zajęło mi około 20 minut, ponieważ, jak już wcześniej wspomniałam, mam włosy do kostek. Kiedy przechodziłam obok pokoju mamy, zauważyłam, że prawie ponad połowę bagaży ma już spakowane.
-Mamo, ja już wychodzę. Dzwoń do mnie co jakiś czas, pisz maile, albo listy. Nie ważne co, bylebyś tylko się ze mną skontaktowała.
-Dobrze, będę pamiętać. Szybkiej śmierci.-zaśmiała się mama.
-Hahaha, dzięki wielkie. Pa.-chichocząc wyszłam z domu.
Ciekawe, co dziś się wydarzy... Mam nadzieję, że nic gorszego niż wczoraj... Chociaż teraz, kiedy już wiem, że umiem rozmawiać z animatronikami, może pójdzie lepiej... Może... Szłam sama, ponieważ postanowiłam przyjść trochę wcześniej, żeby posprzątać na backstage'u. 10 minut później z miotłą w ręku, w rytm swoich ulubionych piosenek zamiatałam scenę. Zamiatałam, dopóki piosenki się nie skończyły i sala nie była czysta, a także dopóki nie zobaczyłam, że chłopaki mi się przyglądają.
-U-ummm... H-hej?
-Cześć, co tak wcześnie?-zapytał Mike.
-N-nie, tak sobie... poprostu chciałam posprzątać przed waszym przyjściem i-ii....
-OK nie musisz tłumaczyć.-powiedział Jeremy uśmiechając się.
-Kiedy przyszłaś?-zapytał Fritz.
-Eee jakieś 30 minut temu.-uśmiechnęłam się nerwowo (strasznie nie lubię, gdy ktoś mnie obserwuje, a zwłaszcza, kiedy przyłapie mnie w trakcie śpiewania lub tańczenia)
-Nie jesteś zmęczona?
-Nie, już nie takie rzeczy musiałam robić, kiedy byłam w wojsku.-powiedziałam zerkając z uśmiechem na Vincenta.
Zapadła chwila niezręcznej ciszy, którą nagle przerwał Phone Guy.
-Świetnie tańczysz.-wypalił nagle odwracając wzrok i czerwieniąc się.
-Dz-dzięki. Eee... To t-tylko lata n-nauki i służby w w-wojsku i eee...-jąkałam się zarumieniona.
-Uuuu ktoś tu się zakochał, no nie Phone?!-krzyknął Mike triumfalnie.
Phone odwrócił się nadal czerwony na twarzy i powiedział:
-To nie prawda.... To był tylko komplement... Bardzo lubię Gaby i chciałem powiedzieć jej coś miłego.
-Ja znam to twoje "lubię". To coś znacznie więcej niż tylko "lubię"! Ona ci się podoba i to widać, kiedy na nią patrzysz!
-Ech... Niech ci będzie, że tak, koniec tematu.
-Okey.
Rozmawialiśmy tak aż do 23:00. O 23:10 musieliśmy pożegnać się z Vincentem, Jeremym i Mike'em i zacząć patrol. Nie znaleźliśmy nic podejrzanego i wróciliśmy do swoich biur. Chwilę po powrocie do biura dostałam SMS-a od mamy: "Jestem na lotnisku. Moje szkolenie przedłuży się o kilka tygodni, więc mam nadzieję, że to nie robi różnicy. Bardzo nieprzyjemnej warty ;) Mama" Kilka tygodni.... Zwykle te kilka tygodni stawało się dwoma lub trzema miesiącami, ale to mi nie przeszkadzało. Przynajmniej mogłam być sama w domu... No nic... Spojrzałam na zegarek. 23:49. Włączyłam kamery, sprawdziłam, czy baterie w ładowarce są naładowane i dla bezpieczeństwa położyłam na biurku maskę Freddy'ego. W końcu nikt nie wie co strzeli do głowy animatronikom i podobno dziś miał się zacząć koszmar, o którym wspominał Phonee. Jeszcze tylko 5 minut... Zerknęłam na backstage. Toy Freddy nadal miał przygłupią minę, ale o wiele mniej dziwną, niż dziś rano. Chciałam sprawdzić tylko jedno: czy w naszych biurach są kamery? Wprawnym okiem snajperki, która kiedyyyyś byłam, dostrzegłam mały obiektywik w kącie pomieszczenia. Skoro w moim biurze jest kamera, to w biurach chłopaków też muszą być! Faktycznie na mapie kamer pojawiły się cztery nowe okienka. Zaciekawiona zajrzałam do jednego z nich. Przecież to biuro Phone Guy'a! Przez chwilę gapiłam się na jego idealnie poczochrane, czarne włosy. Oooh, on ma w sobie coś takiego, co nie pozwala o nim zapomnieć choćby na chwilę... Wyglądał na znudzonego, kiedy wyciągnął się w krześle i spojrzał swoimi przecudownymi, zielonymi oczyma w obiektyw kamery... Nagle poderwałam się w krześle. To tylko ten pieprzony zegarek na biurku... Ma tak irytujący alarm, że nawet zmarły wstałby z grobu i próbowałby go wyłączyć. No cóż, wartę czas zacząć. Do godziny 1 nic się nie działo, jeśli nie brać pod uwagę tego, że Toy'acze ze sceny, kiedy tylko kamera zwróciła się na nie, zaczynały wariować, wymachując łapkami w stronę obiektywu i z uśmiechem wołać "cześć". Za pięć 3 zaczął się ten "koszmar". Zepsute animatrony, które widziałam w Magazynie, ożyły! Jeden z nich, najprawdopodobniej Old Bonnie, był w toaletach. Old Freddy nadal leżał na podłodze, a Old Chica oczywiście poszła do Jadalni. Zajrzałam do Kid's Cove. Mangle leżała rozwalona na podłodze, tak jak poprzednio. Usłyszałam kroki w korytarzu. Gdy zapaliłam latarkę, z ulgą stwierdziłam, że to tylko Foxy. Tylko? Za nim dostrzegłam Old Freddy'ego. Wentylacja! Z dwóch stron zbliżali się Toy Chica i Toy Bonnie. Po raz kolejny usłyszałam hałas w korytarzu. Tym razem Toy Freddy dołączył, obijając się niemiłosiernie o ściany i przewracając z hukiem. Phone miał rację! TO JEST KOSZMAR! Założyłam maskę i wlazłam pod biurko, jednocześnie przykładając dłoń do skroni i mówiąc:
-Proszę was! Oszczędźcie moich przyjaciół! Mnie możecie zabić, chociaż cholernie się was boję! Proszę...
Zerknęłam na zegarek. Jeszcze tylko 2 godziny męki... Niecałe 2 godziny... Zrobiło się cicho. Postanowiłam wyjść spod biurka, ale kiedy tylko wstałam...
-AUU!
. . .
Rano obudziłam się z potwornym bólem głowy. I w dodatku w czyichś objęciach.
-Gaby? Wszystko w porządku?-zapytał zaniepokojony Phone.
-T-tak... Chyba tak... Auu... Tylko strasznie boli mnie głowa.
-Wcale się nie dziwię, Freddy porządnie cię uderzył swoją ręką...
-T-to było... AU... ręką?-zapytałam lekko nieprzytomnym głosem.
-Tak... Całe zdarzenie obserwowałem w kamerze. Zacząłem już wtedy, kiedy usłyszałem przemieszczającego się Old Bonniego.-powiedział kładąc swoją dłoń na mojej.
Phonee pochylił się i pocałował mnie lekko w policzek.
-Martwię się o ciebie.-powiedział po cichu, patrząc mi w oczy.

1 komentarz:

  1. Przepraszam, że dopiero teraz wstawiłam, ale ostatnio nie miałam czasu na pisanie. Obiecuję wstawić mały okazjonalny arcik :)

    OdpowiedzUsuń