piątek, 16 października 2015

W pizzerii Freddy Fazbear's Pizza Rozdział III: Stare animatroniki cz I/II

Obudziłam się o 15:00. Szybko wstałam i uczesałam włosy. Czesanie zajęło mi około 20 minut, ponieważ, jak już wcześniej wspomniałam, mam włosy do kostek. Kiedy przechodziłam obok pokoju mamy, zauważyłam, że prawie ponad połowę bagaży ma już spakowane.
-Mamo, ja już wychodzę. Dzwoń do mnie co jakiś czas, pisz maile, albo listy. Nie ważne co, bylebyś tylko się ze mną skontaktowała.
-Dobrze, będę pamiętać. Szybkiej śmierci.-zaśmiała się mama.
-Hahaha, dzięki wielkie. Pa.-chichocząc wyszłam z domu.
Ciekawe, co dziś się wydarzy... Mam nadzieję, że nic gorszego niż wczoraj... Chociaż teraz, kiedy już wiem, że umiem rozmawiać z animatronikami, może pójdzie lepiej... Może... Szłam sama, ponieważ postanowiłam przyjść trochę wcześniej, żeby posprzątać na backstage'u. 10 minut później z miotłą w ręku, w rytm swoich ulubionych piosenek zamiatałam scenę. Zamiatałam, dopóki piosenki się nie skończyły i sala nie była czysta, a także dopóki nie zobaczyłam, że chłopaki mi się przyglądają.
-U-ummm... H-hej?
-Cześć, co tak wcześnie?-zapytał Mike.
-N-nie, tak sobie... poprostu chciałam posprzątać przed waszym przyjściem i-ii....
-OK nie musisz tłumaczyć.-powiedział Jeremy uśmiechając się.
-Kiedy przyszłaś?-zapytał Fritz.
-Eee jakieś 30 minut temu.-uśmiechnęłam się nerwowo (strasznie nie lubię, gdy ktoś mnie obserwuje, a zwłaszcza, kiedy przyłapie mnie w trakcie śpiewania lub tańczenia)
-Nie jesteś zmęczona?
-Nie, już nie takie rzeczy musiałam robić, kiedy byłam w wojsku.-powiedziałam zerkając z uśmiechem na Vincenta.
Zapadła chwila niezręcznej ciszy, którą nagle przerwał Phone Guy.
-Świetnie tańczysz.-wypalił nagle odwracając wzrok i czerwieniąc się.
-Dz-dzięki. Eee... To t-tylko lata n-nauki i służby w w-wojsku i eee...-jąkałam się zarumieniona.
-Uuuu ktoś tu się zakochał, no nie Phone?!-krzyknął Mike triumfalnie.
Phone odwrócił się nadal czerwony na twarzy i powiedział:
-To nie prawda.... To był tylko komplement... Bardzo lubię Gaby i chciałem powiedzieć jej coś miłego.
-Ja znam to twoje "lubię". To coś znacznie więcej niż tylko "lubię"! Ona ci się podoba i to widać, kiedy na nią patrzysz!
-Ech... Niech ci będzie, że tak, koniec tematu.
-Okey.
Rozmawialiśmy tak aż do 23:00. O 23:10 musieliśmy pożegnać się z Vincentem, Jeremym i Mike'em i zacząć patrol. Nie znaleźliśmy nic podejrzanego i wróciliśmy do swoich biur. Chwilę po powrocie do biura dostałam SMS-a od mamy: "Jestem na lotnisku. Moje szkolenie przedłuży się o kilka tygodni, więc mam nadzieję, że to nie robi różnicy. Bardzo nieprzyjemnej warty ;) Mama" Kilka tygodni.... Zwykle te kilka tygodni stawało się dwoma lub trzema miesiącami, ale to mi nie przeszkadzało. Przynajmniej mogłam być sama w domu... No nic... Spojrzałam na zegarek. 23:49. Włączyłam kamery, sprawdziłam, czy baterie w ładowarce są naładowane i dla bezpieczeństwa położyłam na biurku maskę Freddy'ego. W końcu nikt nie wie co strzeli do głowy animatronikom i podobno dziś miał się zacząć koszmar, o którym wspominał Phonee. Jeszcze tylko 5 minut... Zerknęłam na backstage. Toy Freddy nadal miał przygłupią minę, ale o wiele mniej dziwną, niż dziś rano. Chciałam sprawdzić tylko jedno: czy w naszych biurach są kamery? Wprawnym okiem snajperki, która kiedyyyyś byłam, dostrzegłam mały obiektywik w kącie pomieszczenia. Skoro w moim biurze jest kamera, to w biurach chłopaków też muszą być! Faktycznie na mapie kamer pojawiły się cztery nowe okienka. Zaciekawiona zajrzałam do jednego z nich. Przecież to biuro Phone Guy'a! Przez chwilę gapiłam się na jego idealnie poczochrane, czarne włosy. Oooh, on ma w sobie coś takiego, co nie pozwala o nim zapomnieć choćby na chwilę... Wyglądał na znudzonego, kiedy wyciągnął się w krześle i spojrzał swoimi przecudownymi, zielonymi oczyma w obiektyw kamery... Nagle poderwałam się w krześle. To tylko ten pieprzony zegarek na biurku... Ma tak irytujący alarm, że nawet zmarły wstałby z grobu i próbowałby go wyłączyć. No cóż, wartę czas zacząć. Do godziny 1 nic się nie działo, jeśli nie brać pod uwagę tego, że Toy'acze ze sceny, kiedy tylko kamera zwróciła się na nie, zaczynały wariować, wymachując łapkami w stronę obiektywu i z uśmiechem wołać "cześć". Za pięć 3 zaczął się ten "koszmar". Zepsute animatrony, które widziałam w Magazynie, ożyły! Jeden z nich, najprawdopodobniej Old Bonnie, był w toaletach. Old Freddy nadal leżał na podłodze, a Old Chica oczywiście poszła do Jadalni. Zajrzałam do Kid's Cove. Mangle leżała rozwalona na podłodze, tak jak poprzednio. Usłyszałam kroki w korytarzu. Gdy zapaliłam latarkę, z ulgą stwierdziłam, że to tylko Foxy. Tylko? Za nim dostrzegłam Old Freddy'ego. Wentylacja! Z dwóch stron zbliżali się Toy Chica i Toy Bonnie. Po raz kolejny usłyszałam hałas w korytarzu. Tym razem Toy Freddy dołączył, obijając się niemiłosiernie o ściany i przewracając z hukiem. Phone miał rację! TO JEST KOSZMAR! Założyłam maskę i wlazłam pod biurko, jednocześnie przykładając dłoń do skroni i mówiąc:
-Proszę was! Oszczędźcie moich przyjaciół! Mnie możecie zabić, chociaż cholernie się was boję! Proszę...
Zerknęłam na zegarek. Jeszcze tylko 2 godziny męki... Niecałe 2 godziny... Zrobiło się cicho. Postanowiłam wyjść spod biurka, ale kiedy tylko wstałam...
-AUU!
. . .
Rano obudziłam się z potwornym bólem głowy. I w dodatku w czyichś objęciach.
-Gaby? Wszystko w porządku?-zapytał zaniepokojony Phone.
-T-tak... Chyba tak... Auu... Tylko strasznie boli mnie głowa.
-Wcale się nie dziwię, Freddy porządnie cię uderzył swoją ręką...
-T-to było... AU... ręką?-zapytałam lekko nieprzytomnym głosem.
-Tak... Całe zdarzenie obserwowałem w kamerze. Zacząłem już wtedy, kiedy usłyszałem przemieszczającego się Old Bonniego.-powiedział kładąc swoją dłoń na mojej.
Phonee pochylił się i pocałował mnie lekko w policzek.
-Martwię się o ciebie.-powiedział po cichu, patrząc mi w oczy.

sobota, 19 września 2015

W pizzerii Freddy Fazbear's Pizza Rozdział II Foxy i Balonowy Chłopiec atakują! cz III/III

Poszliśmy do sali ze sceną. Animatroniki stały na swoich miejscach. Wyglądały na bardzo zmęczone. Ciekawiło mnie czemu. Fritz majstrował coś przy Toy Freddy'm. Kiedy tylko weszliśmy, chłopcy przywitali nas zmęczonymi głosami. Wyglądało na to, że oni też mieli ciężką noc...
-Co się stało Freddy'emu?-zapytałam, widząc przygłupią minę bota.
-Eeeh... Jeremy uderzył go latarką w nos, całkowicie niechcący, kiedy odwracał się, żeby sprawdzić korytarz. Freddy akurat stał przed biurkiem i oberwał w nos. Teraz coś mu się poprzewracało i ciągle stoi z tą głupią miną i co jakiś czas się śmieje.
Spojrzałam na Jeremy'ego, a on uśmiechnął się nerwowo. Szczerze mówiąc, Freddy'emu się należało. Ale to już nieważne...
Nagle przypomniałam sobie o Foxy'm i Balloon Boy'u. Poszłam do Pirate Cove. Ku mojemu zdziwieniu zasłony nie ruszały się, a zza nich nie dochodził żaden najmniejszy dźwięk. Nerwica minęła, pomyślałam uśmiechając się.
-Cześć, przepraszam za wczoraj.-usłyszałam zza zasłon.
-Cz-cześć... Nic nie szkodzi, każdy ma swoje nastroje... Chwila. Ja cię rozumiem?
-Jakbyś mnie nie rozumiała to byś ze mną nie rozmawiała, no nie?-powiedział Foxy wyglądając zza zasłony.-Pamiętasz, kiedy zabolała cię głowa i przyłożyłaś rękę do skroni? Wtedy błagałaś mnie, żebym sobie poszedł. Zrozumiałem cię.
-J-jejku, nie wiedziałam, że mam taką zdolność! Często spotykasz takiego kogoś?
-Nie... Niestety... Nikt nie posiada takiej zdolności, jak ty, a poza tym wszyscy się nas boją od incydentu z tym dzieckiem...
-Szkoda... Nie jesteście wcale źli. Prawda?
-Nie... My jesteśmy dziećmi uwięzionymi w kostiumach. Połowa naszej duszy jest dobra, a ta druga raczej nie i czasem tracimy nad sobą kontrolę.
-To smutne...
Rozmawiałam z Foxy'm, kiedy do Pirate Cove przyszedł Mike. Wyglądał na przerażonego, kiedy usłyszał mój animatronikowy głos. Kilka minut później przyszli Phone Guy, Jeremy, Fritz i Vincent z Mike'em na czele. Wszyscy wyglądali na zszokowanych i przyglądali mi się. A ponieważ nie lubię, gdy ktoś mi się przygląda (zwłaszcza, jak robi to kilku chłopców), zrobiłam się różowa na twarzy i nieśmiało zapytałam o co chodzi.
-Ty umiesz rozmawiać z animatronikami? Czemu nam nie powiedziałaś?-zapytał Jeremy.
-W-wiesz, ja sama o tym nie wiedziałam...
-Yar, ale to chyba dobrze, że będziesz mogła z nami porozmawiać, prawda?-zapytał Lisiasty.
-Ay Foxy! Bardzo się z tego cieszę!-odpowiedziałam z uśmiechem.
-Wiem już, dlaczego chłopaki tak dziwnie na ciebie patrzą.
-Czemu?
-No bo oni słyszą tylko nasz animatronikowy głos, te skrzeczenie maszyny... a ty słyszysz mnie normalnie.
-Aaa no tak, nie pomyślałam...
Rozmawialiśmy do 8:00. Póżniej wróciliśmy na backstage. Gadaliśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. I tak upłynęły 2 godziny do otwarcia. Dzisiaj piątek, więc Pizzeria będzie zamykana wcześniej, o trzy godziny. Kiedy wybiła 10:00, pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Mike, Vincent i Fritz zostali na dziennej warcie. Byłam już przy wyjściu, kiedy podszedł do mnie Phone Guy.
-Hej, nie masz nic przeciwko, żebym cię odprowadził?
-Nie, w porządku.-powiedziałam z uśmiechem, a Phone również się uśmiechnął.
Przez całą drogę rozmawialiśmy o mojej zdolności i o jej zaletach.
-Będziesz mogła poprosić animatroniki, żeby nas nie zabijały.
-Noo i będziemy mogli spokojnie trzymać wartę.-uśmiechnęłam się na samą myśl o tym.
-O i jeszcze może uda ci się namówić Balona, żeby przestał ciągnąć Jeremy'ego za włosy, przy okazji Freddy'ego też żeby przestał zabierać mi okulary, bo bez nich prawie nic nie widzę!
-Nie martw się, spróbuję.
-Hejka!-usłyszałam znajomy głos.
-O hej! Co tam?-to Ann i Louise siedziały na ławce pod drzewem.
-Okey, jakoś leci, a jak u ciebie? Co w pracy?-zapytała Ann.
-W porządku...
-A kim jest ten przystojniak?-zachichotała Louise spoglądając na Phone'a.
Phone Guy zarumienił się i odwrócił wzrok w inną stronę.
-To jest mój przyjaciel, Phone Guy. Pracujemy razem na jednej zmianie. Jest bardzo nieśmiały.-dodałam po cichu.
-Coś jak ty, no nie?-zaśmiała się Louise.
-Może i tak, a może i nie, ale to nic nie zmienia.-powiedziałam różowa na twarzy.
Nagle usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego szkła. Rozejrzeliśmy się wkoło, ale nie zauważyliśmy nic podejrzanego.
-Przepraszam, to tylko mój telefon... Muszę zmienić dźwięk powiadomień, bo Mark znowu bawił się moim telefonem... Oops, będziemy musiały już iść, bo Larry nas wzywa... Narazie, może jeszcze się zobaczymy.
Dziewczyny odeszły, a my ruszyliśmy dalej. Kiedy dotarliśmy na miejsce, Phone Guy powiedział:
-Musisz porządnie dzisiaj wypocząć, bo dziś zacznie się prawdziwy koszmar.
-Spoko, ty też powinieneś odpocząć po dzisiejszej warcie. Do zobaczenia.-powiedziałam z uśmiechem.
-Dzięki za radę, do zobaczenia.-odpowiedział Phone również się uśmiechając.
Weszłam do domu i od razu udałam się do swojego pokoju.
-I jak po pracy?-usłyszałam głos mamy dochodzący z kuchni.
-Okey, tylko jestem bardzo zmęczona, a muszę się wyspać, bo dzisiaj zaczyna się prawdziwy koszmar. W końcu to trzecia noc. W poprzednich się nic ciekawego nie wydarzyło, więc w trzeciej musi, no nie?
-No tak, masz rację. Słuchaj, o 3:00 nad ranem mam samolot do Hiszpanii. Wiesz, szkolenie. Nie będzie mnie przez miesiąc.
-Dobra, dam sobie radę, w końcu jestem już duża.-zaśmiałam się.
Mama wróciła do swoich zajęć, a ja poszłam do łazienki. Miałam ochotę na gorącą, relaksującą kąpiel po tych wszystkich wydarzeniach... Po kąpieli byłam już tak zmęczona, że od razu, kiedy tylko położyłam się do łóżka, zasnęłam.

niedziela, 13 września 2015

W pizzerii Freddy Fazbear's Pizza Rozdział II Foxy i Balonowy Chłopiec atakują! cz II/III

-Hej.
Zaczęłam się rozglądać. Gdy poświeciłam latarką w korytarzu...
-FOXY?! CO TY TU... Cholera jasna! Spadaj!-zaczęłam spamować go światłem.-Już! Idź spać!!! Nie czas na kolejne morderstwo...
Tak się bałam, że o mały włos zapomniałam nakręcić pozytywki. Na szczęście Foxy zniknął. Szybko nakręciłam pudełeczko, sprawdziłam, gdzie są animatroniki i z przerażeniem stwierdziłam, że Balloon Boy zniknął. Gorączkowo przeszukiwałam wszystkie pomieszczenia. Nigdzie go nie było.... "Gdzie on do cholery jest?!" myślałam. Usłyszałam kogoś zbliżającego się prawym szybem wentylacyjnym. Z lewej też ktoś nadchodził. Poważnie się wystraszyłam i założyłam maskę Freddy'ego. Miałam świetne wyczucie czasu, bo tuż przed moim nosem przeszedł Toy Bonnie. Kiedy już sobie poszedł, z lewej strony zauważyłam Balona. "Teraz to już po mnie..." myślałam, "zeżre mi baterie i zawoła swoich ziomków, którzy mnie zabiją..." Spróbowałam zaświecić latarką... Miałam rację, zeżarł mi baterie, a teraz się cieszy! Eeeeh... No nic, muszę czekać na cud, lub na 6:00. Nie minęło nawet 7 minut, kiedy zegar wybił 6:00 rano. Oooooooh, nareszcie! Tak się bałam, że mnie zabiją... Zdjęłam maskę i odetchnęłam z ulgą. Aż tu nagle...
-Cześć, jak warta?-zapytał Phone, a ja podskoczyłam, jak oparzona.
-O JEZU! Przestraszyłeś mnie, Phonee!-powiedziałam, patrząc na chłopaka ze śmiechem.
-Hehe, przepraszam, naprawdę nie chciałem. Nie było za dobrze, co?-odparł.
-Spoko, nooo... Powiedzmy, że ta noc nie należała do łatwych...
Phone widząc moje spojrzenie zapytał:
-Foxy i Balloon Boy?
-Niestety... Balon zeżarł mi baterie, a Foxy'ego jakoś się pozbyłam...
-Oooh, to chyba dlatego Fritz bardzo narzekał, że Foxy się go uczepił.-uśmiechnął się.
-Serio? No to Fritz miał przeze mnie niezły problem, co?
-Noo. Ale nie sądzę, żeby się na ciebie gniewał. Bardzo cię lubi.-mówiąc to odwrócił wzrok w inną stronę.
-To miłe z jego strony, nie uważasz?
-Eeemmm, no tak.
Zauważyłam, że Phone jakby posmutniał.
-Wszystko w porządku?-zapytałam.
-T-tak, tak, wszystko jest w porządku...

czwartek, 10 września 2015

W pizzerii Freddy Fazbear's Pizza Rozdział II: Foxy i Balonowy Chłopiec atakują! cz I/III

Była już 18:30, kiedy mama weszła do mojego pokoju, żeby obudzić mnie do pracy. Wstałam, przebrałam się z powrotem w mundur strażnika i zeszłam na dół.
-I jak? Gotowa do pracy?-zapytała mama.
-Taaa, mam tylko nadzieję, że dziś nie będę miała gorszego problemu niż to, że Balloon Boy przyjdzie po klucze od stróżówki. On strasznie lubi zabierać różne rzeczy...-powiedziałam, biorąc torbę i idąc w stronę drzwi.
-No to powodzenia.
-Nie dziękuję.-zaśmiałam się.-Pa.
Wyszłam na zewnątrz. Słońce chyliło się ku zachodowi. Sprawdziłam godzinę na zegarku. Była 18:45. Przyśpieszyłam kroku i nagle usłyszałam znajomy głos:
-Gaby, zaczekaj!
Odwróciłam się i spostrzegłam Phone Guy'a machającego do mnie.
-Masz dzisiaj wartę, prawda?-zapytał lekko zmartwiony.
-Tak, a o co chodzi?-powiedziałam widząc jego zaniepokojenie.
-Eeeeeem... Nie, nic... Poprostu dzisiaj będziesz musiała o wiele bardziej uważać. Vincent dostał dzisiaj raport o dużej aktywności Balloon Boy'a, a także o dziwnych dźwiękach i częstym falowaniu zasłony w Pirate Cove. Wiatru dziś wogóle nie było.-dodał widząc moje spojrzenie.
-Wygląda na to, że Balon i Lisiasty postanowili się ruszyć...-powiedziałam.
Nie bardzo mnie to cieszyło, ponieważ nie mam ochoty spotkać tych dwóch świrów.
Weszliśmy do budynku. Przy scenie znów siedzieli Mike, Jeremy, Fritz i ktoś, kogo jeszcze nie znałam. Miał fioletowe włosy i fioletowy mundur pizzerii.
-Cześć, jestem Vincent.-fioletowowłosy chłopak wstał i uśmiechając się, wyciągnął rękę na powitanie.
-H-hej, ja jestem Gaby.-powiedziałam nieśmiało, podając mu rękę.
-Miło mi cię poznać, Gaby.
-Mi ciebie też, Vincent.
-No dobra, my się zbieramy. Do jutra i powodzenia. Uważajcie na Foxy'ego, ostatnio jest bardzo wkurzony...-powiedział Mike.
Jeremy, Vincent i Mike wyszli, a my postanowiliśmy sprawdzić całą pizzerię. Kiedy przechodziliśmy obok Balloon Boya, ten spojrzał na nas i się zaśmiał. "Czyżby nie był zresetowany?" pomyślałam. Phone i Fritz chyba myśleli o tym samym co ja, bo również ominęli Balona szerokim łukiem. Poszliśmy do Pirate Cove, kryjówki Foxy'ego. I faktycznie, zasłony poruszały się, chociaż wiatru nie było, a także było słychać różne, dziwne dźwięki. Czym prędzej stamtąd wyszliśmy. Patrolowaliśmy cały budynek, aż do godziny 23:30. 10 minut później rozeszliśmy się do biur. Zanim weszłam do stróżówki, Phone Guy podszedł do mnie i powiedział:
-Dziś musisz jeszcze bardziej uważać. Foxy jest wściekły, a Balloon Boy coś planuje.  Nie chcę, żeby coś ci się stało.
-Nie martw się, dam radę. Byłam w wojsku, więc jeżeli tylko się do mnie zbliżą, to skopię im te metalowe zadki!-powiedziałam z uśmiechem.
Phone zaśmiał się i odparł:
-Mam nadzieję, że dasz radę. No to dobrej nocy. Czas już zaczynać wartę.
-Masz rację. Nawzajem.-uśmiechnęłam się i weszłam do stróżówki.
Kiedy tylko usiadłam, wybiła 12:00. W razie czego położyłam na stole maskę Freddy'ego. Zerknęłam na kamery. Nic się nie dzieje... To dziwne... Zajrzałam do Marionetki i nakręciłam pozytywkę. Znów zajrzałam na scenę. Zniknął tylko Toy Bonnie, który, dokładnie tak jak wczoraj, gapił się w kamerę w Pokoju Zabaw. Toy Chica w łazience... Toy Freddy na scenie... Pozytywka nakręcona... Mangle i Balloon Boy na swoim miejscu... W Pirate Cove czysto... Nagle usłyszałam coś, czego usłyszeć nie chciałam.

niedziela, 6 września 2015

W pizzerii Freddy Fazbear's Pizza Rozdział I: Nowa strażniczka cz III/III

-No i jak ci minął dzień?-czy ona też musi pytać?
-Było super! Poznałam innych strażników, którzy też tam pracują. Mike, Fritz, Jeremy i Phone Guy. Jeremy i Phone mają wartę nocną, razem ze mną. Mike, Fritz i Vincent, którego jeszcze nie zdążyłam poznać, mają wartę dzienną, żeby uchronić dzieci przed ewentualnym atakiem animatroników, jeżeli maluchy podejdą zbyt blisko i żeby dzieci nie porozłaziły się po pizzerii, bo mogą natrafić na stare, zepsute animatrony, które są nieprzewidywalne i mogą zrobić im krzywdę. A jak u ciebie? Nowa praca, nowi ludzie, no nie?
-Tak, tak. Jestem lekarką-stażystką. Trafiłam na ten sam oddział, co w starym szpitalu. Nowi koledzy są nawet mili. A i mam takie pytanie. Phone Guy, czy jak mu tam, to ten, który cię odprowadził?
-Tak, a czemu pytasz?
-A nic, tak sobie. Widzę, że jesteś zmęczona. Na którą masz do pracy?
-Na 19:00. Jeszcze niecałe 9 godzin, muszę odpocząć, żeby w nocy nie zasnąć i nie zostać zabita przez Foxy'ego.
-Dobra, obudzę cię, a ty się wyśpij.
-Dzięki mamo.
Mama wyszła z pokoju, a ja odłożyłam rysunki na bok. Ułożyłam się wygodnie pod kołdrą, jako że było chłodno, i zasnęłam.

W pizzerii Freddy Fazbear's Pizza Rozdział I: Nowa strażniczka cz II/III

Znowu usłyszałam kroki, ale tym razem coraz odleglejsze. Wyglądało na to, że Chica się wycofywała. Bałam się poruszyć w obawie, że ktoś jednak na mnie wyskoczy. W końcu wybiła 6:00! Zdjęłam maskę i odetchnęłam z ulgą (z braku powietrza też, bo w tej masce bardzo ciężko się oddycha). W korytarzu usłyszałam kroki. Przestraszyłam się, bo pomyślałam, że animatroniki wcale nie śpią, więc gdy Phone Guy wszedł do pokoju, wrzasnęłam i nakładając maskę (z pośpiechu założyłam ją odwrotnie), schowałam się pod biurkiem. Phone Guy zajrzał pod mebel i zapytał:
-Wszystko w porządku? Coś się stało?
-Oh, to ty... Co za ulga... A już myślałam, że to animatro... AUU!-wychodząc spod biurka uderzyłam się w głowę, bo nic nie widziałam.
Phone Guy zaśmiał się cicho i zdjął mi maskę.
-Dzięki.-powiedziałam rumieniąc się.
-Ale się rozczochrałaś, wyglądasz okropnie, bez obrazy.-uśmiechnął się do mnie.
-Spoko.-powiedziałam zarumieniona, odwracając wzrok.
-Jak tam minęła warta?-Phone Guy szybko zmienił temat, widząc moje zakłopotanie.
-Wszystko było dobrze, tylko Toy Bonnie i Toy Chica postanowili mnie odwiedzić. To chyba najbardziej aktywne z botów...
-Tak, oni są najbardziej ciekawscy. Zastanawiam się tylko dlaczego Balloon Boy, Mangle i Foxy nie przyszli, ponieważ oni uwielbiają nowych gości. Wiesz, może to i jednak lepiej, że się nie pojawili... Oj uwierz mi, nie chciałabyś spotkać się oko w oko z Foxym, lub z Mangle...
-Racja... Niepokoi mnie jedno.-powiedziałam.
-Tak?-zapytał Phone Guy.
-Toy Freddy ciągle stoi na scenie z niezbyt przyjazną miną... Wygląda jakby coś knuł...
-Toy Freddy jest liderem tej trójki ze sceny, a Foxy i Balloon Boy zawarli sojusz. Na następnej warcie sama zobaczysz.
-A te stare, zepsute animatroniki?-zapytałam, bo bardzo przeraził mnie Bonnie (o ile to był Bonnie) bez twarzy.
-Wiesz, nie chciałbym cię wystraszyć, ale old animatroniki są tajemnicze i atakują kiedy chcą, nie ważne czy masz na sobie maskę, czy nie.-spojrzał na mnie ze smutkiem.
Dręczyło mnie mnóstwo pytań, dotyczących animatroników, ale byłam taka śpiąca...
-Ojej... nie chciałabym, że-żeby...-urwałam.
"Zasnęła... Może lepiej przeniosę ją do głównego biura, zanim chłopaki przyjdą..." pomyślał Phone Guy i podniósł mnie delikatnie. Zaniósł mnie do biura większego od stróżówki, położył na łóżku i przykrył kocem. Usiadł naprzeciwko mnie i wpatrywał się we mnie. Obudziłam się godzinę później, na jakieś 10 minut przed otwarciem pizzerii. Lekko zdziwiona, dlaczego jestem tu, a nie w stróżówce, usiadłam i zaczęłam się rozglądać. Nikogo nie było. Wtedy do pokoju wszedł Phone Guy.
-Dzień dobry.-powiedział chłopak przyjaźnie się uśmiechając.
-Cz-cześć... Czemu jestem tu, a nie w stróżówce?-zapytałam zerkając na Phone Guy'a.
-Ummmm... Zasnęłaś, więc postanowiłem przenieść cię tutaj, żebyś mogła jeszcze pospać...-powiedział jąkając się i rumieniąc odwracając przy tym wzrok.
Zmieszałam się trochę. "Ale gafa i to pierwszego dnia w nowej pracy..." pomyślałam. Phone Guy usiadł koło mnie i zaczęliśmy rozmawiać. Uczesał mnie (było to dość trudne, bo mam bardzo długie włosy sięgające aż do kostek, ale jemu, zarówno jak i mnie, sprawiło to przyjemność) i trochę się pośmialiśmy. W końcu Wybiła 10:00, godzina otwarcia pizzerii. Do biura weszli Mike, Jeremy i Fritz.
-Ooo, widzę, że Phone zaprzyjaźnił się z Gaby. No ale nie o tym chciałem pogadać. Jak tam pierwsza noc?
Odpowiedziałam, że okey, tylko Toy Chica i Toy Bonnie chcieli się przywitać, a reszta i stare animatrony się nawet nie ruszyli. Zaciekawiony Jeremy zapytał:
-Widziałaś Old Bonnie'ego?
-Tak, Freddy'ego też... Brrrr, jak przypominam sobie jego martwe spojrzenie....
-A jak wyglądał Bonnie?-pytał.
-No cóż... Nie ma twarzy i prawego ramienia. Ma świecące, czerwone oczy i leży pod ścianą w Magazynie.
-Oooo, a widziałaś rozdupconą Mangle?-nagle zapytał Fritz.
Wszyscy spojrzeliśmy na niego i zaczęliśmy się śmiać. Chłopak uśmiechnął się i powiedział:
-No co? Nie umiem inaczej tego określić!
-Nie nooo, stary ale dowaliłeś... Niech to cholera...-śmiał się Mike.
-T-tak, hahaha, wi... eh widziałam "rozdupconą Mangle", jak to ująłeś, Fritz-odpowiedziałam zanosząc się śmiechem.
Fritz był najwyraźniej dumny, że rozbawił nas do tego stopnia, bo nawet Phone się śmiał, a z tego co dowiedziałam się od Mike'a, on bardzo rzadko się śmieje, chyba że naprawdę coś go rozbawi.
-No dobra, bo się tutaj wszyscy zaśmiejemy na śmierć z tej ROZDUPCONEJ Mangle... Gaby i Phone możecie już iść. Ty Fritz też. Jeremy i ja mamy dzienną zmianę, czekamy jeszcze na Vincenta. Musimy przypilnować dzieci, żeby nie zbliżały się do animatronów i nie rozlazły po pizzerii, bo jak natrafią na oldy i na... ROZDUPCONĄ Mangle-tu Mike zachichotał-to będziemy mieć poważne kłopoty, bo oni są nieprzewidywalni. Spotkamy się o 19:00, przed zamknięciem. Narazie i miłego dnia!-pożegnał nas Mike, a Jeremy pomachał nam. Wyszliśmy z pizzerii. Przez kilka minut szliśmy we trójkę, Fritz, Phone i ja. W końcu rudy strażnik pożegnał nas i poszedł do domu. Zostaliśmy tylko czarnowłosy strażnik i ja. Od kilku minut próbował mi coś powiedzieć, ale chyba nie mógł się zebrać.
-Gaby?
-Tak, Phone?-odparłam.
-M-m-mów mi Phonee j-jeżeli chcesz...-powiedział nieśmiało, spuszczając wzrok i rumieniąc się.
Lekko się zmieszałam. Czyżby Phone bardzo mnie polubił?
-D-dobrze, jeż-jeżeli tego b-bardzo ch-chcesz.-odpowiedziałam zarumieniona (czy ten rumieniec nigdy nie schodzi mi z twarzy?!), jąkając się i patrząc na chłopaka.
On uśmiechnął się do mnie, a ja do niego. Szliśmy przez całą drogę rozmawiając się i śmiejąc. W końcu doszliśmy do mojego domu i musiałam pożegnać się z Phone'em.
-Pa Gaby, jeszcze dzisiaj się spotkamy.-powiedział uśmiechnięty.
-Do zobaczenia Phonee, miło jest spędzić z tobą dzień.-odparłam odwzajemniając uśmiech.
Weszłam do domu. Była 10:30. Leżałam na łóżku i bazgroliłam w zeszycie, kiedy mama weszła do pokoju.

W pizzerii Freddy Fazbear's Pizza Rozdział I: Nowa strażniczka cz I/III

Dostałam nową pracę. Jestem nocnym strażnikiem we Freddy Fazbear's Pizza. Moim zadaniem jest pilnowanie animatroników,żeby nie zrobiły czegoś strasznego (żeby nie doszło do morderstw niewinnych dzieci). Już pierwszego dnia zostałam mile powitana przez innych pracujących tam strażników. No ale może zacznijmy od początku historii. Był poniedziałkowy ranek, godzina 9:00. Wstałam, ubrałam się i uczesałam. Zjadłam szybko śniadanie i wyszłam, żeby spotkać się z przyjaciółką. 10 minut później byłam już na miejscu i rozmawiałam z Ann.
-I jak?? Przyjęli cię?-pytała.
-Tak.-odpowiedziałam z uśmiechem-Za 15 minut będę już szła.
-Ale super! Życzę ci powodzenia pierwszej nocy. Podobno te animatroniki zwariowały, czy coś w tym stylu...
-Dzięki.-powiedziałam.
Gadałyśmy jeszcze przez 10 minut. Pożegnałyśmy się, a ja wróciłam do domu, żeby się przebrać. 2 minuty później, gdy byłam już gotowa, wyszłam z domu, aby się nie spóźnić już pierwszego dnia. Dotarłam na miejsce. Powitał mnie tam brązowowłosy strażnik o imieniu Mike.
-Cześć, ja jestem Mike, a ty musisz być Gaby, nowa strażniczka, mam rację?
-Tak, miło mi cię poznać Mike.-powiedziałam z pogodnym uśmiechem.
-Cała przyjemność po mojej stronie.-powiedział-Chodź, przedstawię cię innym strażnikom i wytłumaczymy ci, na czym będzie polegała twoja praca.
Po jego słowach weszliśmy do budynku. Dotarliśmy do sali ze sceną, a tam zastaliśmy wszystkich strażników. Mike wszedł pierwszy i powiedział:
-Chłopaki, przedstawiam wam naszą nową koleżankę, która od dziś jest jedną z nas. Ma na imię Gaby.-Mike przywołał mnie gestem ręki.-Gaby, to są Jeremy-chłopak powiedział "cześć"-to Fritz-rudy strażnik pomachał mi-a to jest Phone Guy.-młody, czarnowłosy chłopak w okularach siedzący w kącie sali uśmiechnął się przyjaźnie.
Nieśmiało weszłam do sali, a oczy chłopaków zwróciły się w moją stronę, co jeszcze bardziej mnie onieśmieliło. Uniosłam rękę i przyjaźnie pomachałam strażnikom.
-Dobra, teraz musimy pokazać naszej koleżance animatroniki, oraz Marionetkę. Musisz na nią naprawdę uważać.-tu Mike zwrócił się do mnie.
Kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam. Przez godzinę Mike i chłopaki objaśniali mi taktykę. Wszyscy oprócz Phone Guy'a. On siedział dalej od nas i od dłuższego czasu mnie obserwował. W końcu nadszedł czas, abym udała się do stróżówki. Chłopcy po kolei żegnali się ze mną, życząc mi powodzenia i dobrej nocy. Jako ostatni podszedł do mnie Phone Guy.
-Powodzenia i uważaj na siebie. Animatroniki są nieprzewidywalne i od jakiegoś czasu musimy je programować. Szczególnie zwracaj uwagę na Foxy'ego, Mangle i Marionetkę. Sprawdzaj Pirate Cove co jakiś czas, nie zwlekaj z tym, ani też nie patrz tam zbyt często, bo Foxy będzie miał świetną okazję, żeby zaatakować. Mangle porusza się po suficie i po ścianach, na nią też trzeba zwracać uwagę. Jeżeli chodzi o Marionetkę, musisz nakręcać pozytywkę, żeby się nie obudziła. Ah, o mały włos nie zapomniałem! Uważaj też na Balloon Boy'a. Ten maluch bardzo lubi zjadać baterie i podbierać różne rzeczy. Tak więc... Dobranoc i bardzo cię proszę, uważaj.-powiedział, ściskając mi rękę i odchodząc.
Weszłam do stróżówki. Wybiła 12:00. Byłam zaniepokojona. Zerknęłam na kamerę w sali ze sceną i z przerażeniem stwierdziłam, że zniknął Toy Bonnie. Znalazłam go od razu, ponieważ gapił się w kamerę w Pokoju Zabaw. Szybko zerknęłam na Pirate Cove. Wszystko w porządku. Zajrzałam również do Marionetki, żeby sprawdzić stan pozytywki. Trochę ją nakręciłam. Sprawdziłam, gdzie tym razem jest Toy Bonnie. Oczywiście polazł do Jadalni i stanął między stołami z gitarą w ręku i gapił się w kamerę z miną "Ja tu gram na gitarze, coś nie tak?" i z głupawym uśmieszkiem. Znowu zajrzałam na scenę. Tym razem Toy Chica, która była w łazienkach. Aż tak jej się zachciało? Pozytywka. Pirate Cove. Czysto. Nagle usłyszałam dźwięki dochodzące z prawego szybu wentylacji. Czyżby ktoś chciał skopać mi tyłek?! Zapaliłam światło i przestraszyłam się. Toy Bonnie zmierzał w moim kierunku. Na szczęście miałam pod ręką maskę Freddy'ego. (Jeżeli o nim wspomniałam, powiem wam, że wcale nie ruszył się ze sceny i zaczynałam się bać). W momencie, kiedy założyłam maskę, zgasło światło i usłyszałam dźwięk podobny do skrzenia się przewodów elektrycznych. To Toy Bonnie wyszedł z wentylacji. Stanął na chwilę przede mną i poszedł, zupełnie tak, jakby chciał się upewnić, czy jestem animatronikiem. Światło zapaliło się równie szybko jak i zgasło. Nakręciłam szybko pozytywkę, sprawdziłam co u Foxy'ego i gdzie reszta. Freddy na scenie, Bonnie kręcił się po pokojach, jak smród po gaciach, Balloon Boy stał na swoim miejscu, Mangle wisiała tam gdzie zawsze, stare animatrony nie raczyły się ruszyć z miejsca (bardzo mnie to cieszyło), ale nigdzie nie mogłam znaleźć Chici. Nagle usłyszałam kroki dobiegające z korytarza. Zaświeciłam latarką i otrzymałam odpowiedź na pytanie: "Gdzie jest Chica?". Stała w korytarzu z babeczką w ręce, patrząc na mnie swoimi czarnymi oczyma z uśmiechem, który nie wróżył nic dobrego. Szybko założyłam maskę i czekałam.